Wiele osób szokuje informacja, że ponad 90% głuchoniemych rodziców ma zdrowe, w pełni słyszące dzieci. Jest to możliwe, gdyż głuchota, choć często uwarunkowana jest genetycznie, to częściej w sposób recesywny, niż dominujący Ten znany na świecie fenomen doprowadził do powstania terminu CODA, który określa słyszące dzieci niesłyszących rodziców. Millie Brother, twórczyni tego pojęcia jest z wykształcenia muzykiem, zatem wybór słowa, który w muzycznym nazewnictwie ma określać zakończenie utworu muzycznego, zamykając go i podsumowując, choć jednocześnie, dzięki nowym, niewykorzystanym dotychczas taktom staje się niekończącą historią, możliwą do interpretacji na tyle sposobów, ilu słuchaczy zechce go wysłuchać, nie jest przypadkowy.
Olga Bończyk, znana aktorka filmowa i teatralna oraz wokalistka doskonale odnajduje się w świecie dźwięków pomimo tego, że sama jest Codą. Jej rodzice nie słyszą, od dziecka więc jej życie nie było podobne do codzienności jej rówieśników. To ona była łącznikiem pomiędzy rodzicami a słyszącym światem, w którym odbywały się sprawy wielkie i prozaiczne, jak choćby robienie zakupów, czy załatwianie urzędowych formalności. Od wielu lat jest ambasadorką programu „Dźwięki marzeń”, którego celem jest polepszanie jakości życia niesłyszących dzieci. Wychowywana w świecie dwóch języków – mówionego i pisanego, jest dumna z tego, że potrafi porozumiewać się z ludźmi, którzy w wielu środowiskach nadal pozostają wykluczeni. Zmienione niedawno przepisy głoszą, że obowiązkiem urzędów czy przychodni zdrowia jest zapewnienie osobie głuchej, która zgłasza się do danej instytucji tłumacza, który umożliwi porozumienie się z nią. Niestety, w wielu miejscach to wciąż niezrealizowana idea, której wdrożenie odkłada się na później.

Bycie Codą często wiąże się z alienacją, poczuciem wyobcowania, odsunięciem od rówieśników. Mali dorośli są wyjątkowo odpowiedzialni i empatyczni, jednak w dawnym społeczeństwie słowo „głuchy” utożsamiano ze słowem „głupi”. Prowadzone uświadamiające kampanie społeczne mają na celu pokazanie, że życie osoby niesłyszącej nie musi być zjawiskiem społecznym, które staje się wyłącznie przyczyną ciekawskich spojrzeń. Osoby głuche starają się prowadzić życie podobne do naszego. Olga Bończyk i jej brat są wyjątkowo utalentowani muzycznie. Już od najmłodszych lat aktorka grała na fortepianie i biegle władała językiem migowym. W jednym z wywiadów wspomina, że gdy okazało się, że jej mama zachorowała na nowotwór to ona wyjaśniała, dlaczego musi wrócić do szpitala, co może się wydarzyć, jak będzie wyglądało leczenie. Zapytana o to, czy próbowała wytłumaczyć sobie te trudne doświadczenia odpowiada: „Wierzę w to, że życie doświadcza nas po to, byśmy mądrze odrobili lekcje, które nam zadano w chwili przyjścia na świat. Jest taka przypowieść: <Człowiek spotkał się z Bogiem w niebie. Bóg pokazał człowiekowi całą jego życiową drogę, gdzie po śladach było widać, że Pan bez przerwy szedł obok człowieka. Lecz oto człowiek zobaczył najcięższe okresy swojego życia i były tam tylko jedne ślady i zwrócił się do Boga z wymówką: Dlaczego wtedy mnie zostawiłeś!? Na to Bóg: To moje ślady, niosłem cię na rękach>. Kiedy myślę, że wszyscy mnie opuścili, wtedy wierzę, że Bóg mnie wziął na ręce i przenosi w coś lepszego.”
Mamy więc wśród nas nie tylko CODY, czyli słyszące dorosłe dzieci niesłyszących rodziców, ale również KODY, czyli dzieci nieletnie, OCODY, którzy są jedynymi dziećmi głuchych rodziców, OHCODY, które jako jedyne w rodzinie słyszą, SODY wychowujące się z głuchym rodzeństwem, GODY, czyli wnuczęta głuchych dziadków. Wielu z nich migać umiało przed wypowiedzeniem pierwszych słów. Jednocześnie ci ludzie są jedynymi w pełni akceptowalnymi w środowisku głuchych osobami słyszącymi. Wielu z nich w dorosłym życiu pracuje jako tłumacze lub jako nauczyciele w szkołach integracyjnych. Inni zaś celowo wybierają zawód, który pozwoli im na ucieczkę ze środowiska, w którym dorastali, pomimo tego, że psychicznie nie radzili sobie z ciążącą na nich odpowiedzialnością i zadaniami.
Być może wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że zna kogoś, kto funkcjonuje w dwóch światach – tym pełnym dźwięków, muzycznych utworów, nieodzownego radia i koncertów oraz świecie gestów. Może dzięki tej świadomości inaczej spojrzymy na osoby w tramwaju czy autobusie, które za pomocą rąk tworzą niezrozumiałe dla nas znaki? A może w końcu w ogóle je dostrzeżemy?